Welw

WELWI aka WELW TURBOLAB

Welw, czyli pies, który nigdy się nie poddaje. Pies, który zawsze robi to, co chcę. Pies, który jest idealny pomimo moich licznych błędów i wspólnych nieporozumień. Pies, który odwrócił moje życie o 180 stopni tylko tym, że jest.


Imię: Welwi
Rasa: Turbolaboszczur
Płeć: Niepełnoprawny samiec 
Waga: 27 kg
Wysokość (w kłębie): ok. 56 cm
Data urodzin: 22 marca 2008

Przybył do naszego domu 28 maja 2008, jako mała, biszkoptowo-ruda kulka "sprezentowana" dwójce dzieci na Dzień Dziecka. Do 3 roku łobuzerskiego życia niszczący większość rzeczy, które staną mu na drodze do zdobycia celu, jedzący wszystko co możliwe i niemożliwe. Biegający, pływający i cieszący się beztroskim labowym życiem przez pierwsze nieco ponad 6 lat. Później pojawiła się moja chęć do pracy z nim, więc się zaczęło... 

Nasza "współpraca" rozpoczęła się gdzieś koło grudnia roku 2013, kiedy to ja zapragnęłam, aby mój pies potrafił coś więcej, niż "siad", "leżeć" i "podaj łapę". Naoglądałam się youtubowych filmików z rasowymi psami, robiącymi przeróżne tricki i tak siedzenie przed komputerem przerodziło się w pasję do pracy z psami, a właściwie to jednym psem- labem mieszkającym w tym samym domu. Początki były, hmmm... trudne. Mieliśmy sporo nieporozumień, nie potrafiliśmy się zrozumieć za wszelką cenę, on za bardzo nakręcony, a ja zbyt chciałam, aby umiał wszystko od razu. Przez ponad rok nie potrafiliśmy się razem "dotrzeć", każde szło w swoją stronę, ja tak-on na przekór i odwrotnie. W końcu nastąpił przełom, nie wiem sama kiedy i gdzie narodziło się we mnie inne, bardziej racjonalne myślenie i podejście do wszystkiego, zaczęło się czytanie na temat psich sportów, zachowań i agresji. Wszystko pięknie, ładnie, ale trzeba było to wprowadzić w życie. Zaczęło się, frisbee, posłuszeństwo, sztuczki, z czasem nawet agility w klubie, o którym jeszcze rok wcześniej mogłam sobie pomarzyć, "bo się nie odwoła", "bo nie będzie umiał pracować przy innych psach", "bo pozagryza wszystkie klubowe samce", "bo, bo, bo..."- lista była nieskończona. Teraz jestem pewna, że wszystko to co osiągnęliśmy jest zamierzonym efektem naszej współpracy, już bez ", a nie przypadku, czy losowych zdarzeń. Nadal pracujemy pod względem zachowania w stosunku do innych psów, uczymy się na własnych błędach, ale rozumiemy się bez słów i o to chodziło mi przez ten niespełna rok, żebyśmy dobrze czuli się w swoim towarzystwie i oboje chętnie robili to, co robimy. 


















2 komentarze: